Sprowadziliśmy dzieci na dół, każdy z chłopaków wziął po parze na konie i ruszyliśmy w stronę obozowiska, ja, jechałem z Eli.
***
Tak jak myślałem, dzieci w kilka chwil znaleźli nowych opiekunów. Nagle, podszedł do nas Don.
- Co one tu robią? Nie ma tu dla nich miejsca! - chciał chwycić dziewczynę za nadgarstek, jednak zasłoniłem ją sobą.
- Owszem, jest. Eliza jest ze mną i nic ci do tego. - powiedziałem stanowczo.
Po tych słowach, dostałem z liścia, ale nie żałuję. Odszedł.
- Chodź, zaprowadzę cię do mnie... - złapałem ją za rękę.
El?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz