niedziela, 13 września 2015

Od Axela do Elizy

- Okay, Jungs, wir sind hier, nur um wie Feiglinge verstecken. Wir nehmen die Pferde, nehmen die Pistole und Wasserfälle. Dobra chłopacy, nie możemy się tutaj tak ukrywać jak tchórze. Bierzemy konie, zabierajcie broń i spadamy. - powiedziałem zabierając swój karabin i inne rzeczy.
Zabraliśmy swoje szpargały, już chciałem schodzić za innymi lecz siostra zakonna pociągnęła mnie za ramię tym samym zatrzymując.
- Żołnierzu, dokąd idziecie? Dlaczego nas zostawiacie...? - spytała.
- Nie możemy się tutaj ukrywać jak tchórze, doszedłem do wniosku że przebywając tutaj narażamy was na niebezpieczeństwo, nie chcę mieć nikogo z was na sumieniu. Przepraszam... ale bez nas będziecie bezpieczniejsi... - wyznałem błądząc wzrokiem po zdziwionych twarzach dzieci.

Eliza?

Od Elizy cd Axela

Przytaknęłam jedynie głową i sama również wróciłam na górę. Teraz jakoś szybciej zasnęłam. Następnego dnia gdy się obudziłam, tylko maluchy jeszcze spały. Trzeba było znaleźć coś na śniadanie. Tamci żołnierze pewnie coś mieli, ale nie miałam zamiaru liczyć na ich pomoc. Wzięłam ze sobą Nathana oraz Dannyego i poszliśmy na polowanie. Mieliśmy ze sobą noże i trochę broni palnej z tłumikami. Udało nam się okraść mały obóz Anglików. Wzięliśmy każdy po dwie torby. Było w nich jedzenie, opatrunki i inne potrzebne rzeczy. Wróciliśmy po trzydziestu minutach.
- Gdzie wy byliście?- spytał tamten chłopak patrząc na nas.
- Na małym polowaniu- odparłam jak gdyby nigdy nic. 
Maluchy już nie spały, więc gdy zobaczyły nas z torbami od razu się ucieszyły.

Axel?

Od Axela do Elizabeth

- Mój pierwszy raz był, jak miałem 7 lat. Nie chciałem tego, lecz nie miałem wyboru... - wyznałem.
- Dlaczego? - spytała oddając mi karabin.
- Na obozie koncentracyjnym... nie mogłem dłużej znieść tych tortur, strzeliłem do jednego z strażników i uciekłem przez dziurę w płocie... - spuściłem wzrok. Nastała niezręczna cisza, nie lubię o tym opowiadać ale czasem trzeba. - Chyba... powinienem wrócić na swoje miejsce...

Eliza?

Od Elizy cd Axela

Spojrzałam trochę nieufnie na chłopaka, ale chwyciłam jego dłoń i się podciągnęłam. Otrzepałam ubranie z kurzu. Trwaliśmy w ciszy. Przeniosłam wzrok na jego karabin. 
- Mogę zobaczyć?- sięgnęłam. 
- Ale...- zaczął, ale chwyciłam już jego broń. 
Dokładnie ją oglądałam. Chłopak cały czas się nade mną trzęsł żebym tylko przypadkiem nie strzeliła. 
- Spokojnie. Już kiedyś z tego strzelałam. Jakieś dwa lata temu... Jak miałam czternaście lat. Wtedy po raz pierwszy kogoś zabiłam...- ostatnie zdanie powiedziałam już nieco ciszej. 
Gardziłam zabijaniem, ale musiałam wtedy uratować Marry. I ten jego wzrok... Do końca życia będę miała ten widok w głowie. 

Axel? 

Od Axela do Elizabeth

Staliśmy w ciszy wymieniając co jakiś czas pojedyncze zdania. Dzięki czemu gdy zza drzewa wyskoczył jeden z wafli (Tak nazywamy anglików) zareagowaliśmy od razu, zaraz po tym usłyszeliśmy dźwięk zsuwającego się ze sterty gruzu za nami. Gwałtownie obróciliśmy się za siebie, zmrużyłem lekko oczy, była to jedna z podopiecznych siostry zakonnej, wymieniliśmy z Timothym zdziwiona spojrzenia.
- Genosse Serien, gehen Sie nach oben, um zu überprüfen, ob die Jungs nicht schlafen. Towarzyszu szeregowy, idź na górę sprawdzić czy chłopacy nie śpią. - zacząłem, ten skinął głową i poszedł na górę, mój wzrok, stanął na dziewczynie. - W porządku? - spytałem wyciągając w jej stronę rękę, aby pomóc jej wstać.

Elizabeth?

sobota, 12 września 2015

Od Elizy cd Axela

Sprawdziłam czy maluchy już zasnęły. Wszyscy zasnęli. Wszyscy, oprócz mnie. Nie czułam się jakoś za szczególnie bezpiecznie. Wstałam i powoli niezauważona zeszłam na dół. Ubrałam jakąś ciepłą bluzę. Szłam jak najciszej potrafiłam patrząc pod nogi. Ostrożnie wychyliłam głowę zza rogu. Stali tam dwaj strażnicy. Nagle zza drzew wyskoczył jakiś żołnierz. Od razu wycelowali i po kilku sekundach strzelili. Huk przy wystrzale trochę mnie wystraszył i przewaliłam się na stratę gruzu za mną robiąc przy okazji mały hałas. Szybko starałam się znaleźć jakąś kryjówkę, ale nie zdążyłam. 

Axel? 

Od Axela do Elizabeth

Travis zaczął się oschle śmiać.
- Oj dziewczynko... - westchnął. - My nie prosimy o pozwolenie, my informujemy że dostaliśmy taki rozkaz a wy nie macie tu nic do gadania. - wzruszył lekko ramionami. - Biorę pierwszą zamianę. - dodał podchodząc do okna.
Za nim ruszył Swan i zajął swoją pozycję. Spojrzałem na siostrę która jedynie skinęła głową i zaciągnęła dzieci na materace. Znaczy, dzieci... niektórzy byli niewiele młodsi ode mnie.
- Jungs, wir ruhen. In der Abenddämmerung wird die Änderung Jim und Trini. Ich Timothy'll ein Auge. Chłopacy, odpocznijmy. O zmroku zmianę przejmuje Jim i Trini. Ja i Timothy będziemy pilnować na zewnątrz. - wyjaśniłem.
Wszyscy skinęli głowami.

Wieczór nadszedł bardzo szybko, przez cały ten czas każdy z nas siedział cicho, słychać było tylko rozmowy dzieci. Spojrzałem na zewnątrz przez okno, było już ciemno. Wstałem z ziemi, podniosłem swój karabin i naładowałem go oraz wziąłem kilka zapasowych w kieszeń.
- Siostro, będziemy na dole. Gdyby coś się działo, proszę wołać. - uśmiechnąłem się lekko, ta odwzajemniła gest i skinęła głową.
- Meine Herren, sich zu benehmen haben Sie, ich will nicht, um Beschwerden über die Sie gehört haben. Ruhig in der Nacht. Panowie macie się zachowywać, nie chcę słyszeć skarg na was. Spokojnej nocy. - zaznaczyłem od razu, kierując te słowa do moich ludzi. - Dobrej nocy. - skinąłem głową do reszty i powoli zeszliśmy na dół.

Elizabeth?

Od Elizabeth cd Axela

Bacznie się im przyglądałam. Wolałam mimo to pozostać czujna. Odsunęli się dając tym samym znak że możemy wyjść. Wszyscy ostrożnie wyszliśmy. Siostra (zakonnica) już chciała coś powiedzieć, ale ją uprzedziłam. 
- Czego chcecie?- spytałam trochę ostro. 
- Mamy zrobić tutaj punkt obserwacyjny- odparł chłopak. 
- Nie ma mowy. Jeszcze was nam tutaj brakowało- mruknęłam. 
- Przykro mi, ale nie możesz nic na to poradzić. Dostaliśmy takie rozkazy- powiedział spokojnie. 
- Nic mnie nie obchodzą żadne rozkazy. Nie potrzebujemy takich jak wy. Świetnie sobie radzimy- spiorunowałam go spojrzeniem. 
- Elizabeth... - zaczęła siostra lecz jej przerwałam. 
- Nie i koniec- przeniosłam ostre spojrzenie na kobietę. 

Axel? 

Od Axela

Było to 9 lat temu, a ja wciąż pamiętam to jak by to się działo wczoraj i nigdy nie zapomnę. Cały czas mam ten obraz przed sobą gdy tylko zamknę oczy, śni mi się co noc. Naprawdę, wolał bym zapomnieć... z transu wyrwał mnie dźwięk strzału, rozejrzałem się dookoła jako jedyny nadal siedziałem za murem który służył jako chwilowa "tarcza" przeładowałem broń i ruszyłem biegiem w kierunku innych.

Powybijaliśmy połowę, inni uciekli. Jak na moje powinniśmy ich gonić, lecz jeśli kieruje nami wszystkimi Donn, praktycznie moje zdanie się nie liczy, tak samo jak szeregowych.
- Wracacie. - zarządził.
- Ale dokąd? - odezwał się Swan.
Donn wskazał palcem opuszczony klasztor, który stał dość daleko od nas.
- Będzie dobry punkt obserwacyjny. - powiedział przyglądając się nam. - Ruszać tyłki, podwiozę was. - rzucił.
Wszyscy posłusznie wsiedli do czołgu i po piętnastu minutach byliśmy na miejscu.
- Swan, Travis, Jim, Trini, Mike, Timothy idziecie z Axelem który dowodzi. - wyjaśnił i dał nam bronie.
- Co mamy dokładnie zrobić? - spytałem nie do końca rozumiejąc.
- Macie zrobić sobie z tego miejsca punkt obserwacyjny, gdy tylko coś zobaczycie, rozwalacie.
- A co jak tam ktoś jest? - wtrącił Mike.
- Rozwalacie, zasrańcu! - warknął.
Dał znak głową abyśmy wyszli, tak też zrobiliśmy. Ruszyliśmy pod górkę na której znajdował się klasztor.
The monastery by Iuliaq
Drzwi były zamknięte więc byliśmy zmuszeni je wyważyć prostym kopnięciem. Szliśmy blisko siebie wzdłuż ciemnego korytarzu rozglądając się dookoła, każdy z nas przygotowany był do strzału.
monastery by bagnino
Nagle usłyszeliśmy czyjeś kroki, spojrzałem w górę po czym dałem innym znak dłonią abyśmy szli do góry. [...] Rozglądnąłem się po pomieszczeniu gdzie były materace, poduszki, kołdry, jakieś zabawki. Usłyszałem wyraźne "Ciiii" ktoś kogoś uciszał. Podszedłem do szafy, tam ktoś był. Dałem znak głową, aby podeszli do mnie. Złapałem za klamkę i jednym ruchem, z rozmachem otworzyłem drzwiczki. Ku mojemu zdziwieniu, była tam jedynie zakonnica wraz dziećmi w różnym wieku, siedzieli skuleni, przytuleni do siebie, wyglądali na przestraszonych, chyba nie często mają gości. Widząc że chłopacy zaczynają przygotowywać się do rozstrzału, musiałem ich zatrzymać.
- Nein! Sie können nicht alles mit ihnen machen! Nie! Nie możecie nic im zrobić! - powiedziałem kierując kolejno wszystkie lufy w dół.
- Aber Axel! Der Hauptmann klar gesagt... Ale Axel! Kapitan wyraźnie mówił... - Zaczął jeden.
- Es ist mir egal. Mam to gdzieś. - Trochę mu przerwałem.
Kucnąłem przed grupką dzieci i zakonnicą, która musiała się nimi opiekować. Nie byłem pewien w jakim języku mówią i kim są, więc nie wiedziałem jak się tego dowiedzieć.
- You english? Ty Anglik? - spytałem, pokiwała przecząco głową, więc zrozumiała.
- Polak. - powiedziała jedynie, przyciągając jeszcze bliżej do siebie dzieci.
- Ja Niemiec, Axel. - zacząłem.
- Umiesz mówić po Polsku? - zdziwiła się.
- Umiem. - uniosłem lewy kącik ust.- Nic wam nie zrobimy, spokojnie. - powiedziałem pokazując barwy naszej flagi na mundurze.

Elizabeth?