sobota, 12 września 2015

Od Axela

Było to 9 lat temu, a ja wciąż pamiętam to jak by to się działo wczoraj i nigdy nie zapomnę. Cały czas mam ten obraz przed sobą gdy tylko zamknę oczy, śni mi się co noc. Naprawdę, wolał bym zapomnieć... z transu wyrwał mnie dźwięk strzału, rozejrzałem się dookoła jako jedyny nadal siedziałem za murem który służył jako chwilowa "tarcza" przeładowałem broń i ruszyłem biegiem w kierunku innych.

Powybijaliśmy połowę, inni uciekli. Jak na moje powinniśmy ich gonić, lecz jeśli kieruje nami wszystkimi Donn, praktycznie moje zdanie się nie liczy, tak samo jak szeregowych.
- Wracacie. - zarządził.
- Ale dokąd? - odezwał się Swan.
Donn wskazał palcem opuszczony klasztor, który stał dość daleko od nas.
- Będzie dobry punkt obserwacyjny. - powiedział przyglądając się nam. - Ruszać tyłki, podwiozę was. - rzucił.
Wszyscy posłusznie wsiedli do czołgu i po piętnastu minutach byliśmy na miejscu.
- Swan, Travis, Jim, Trini, Mike, Timothy idziecie z Axelem który dowodzi. - wyjaśnił i dał nam bronie.
- Co mamy dokładnie zrobić? - spytałem nie do końca rozumiejąc.
- Macie zrobić sobie z tego miejsca punkt obserwacyjny, gdy tylko coś zobaczycie, rozwalacie.
- A co jak tam ktoś jest? - wtrącił Mike.
- Rozwalacie, zasrańcu! - warknął.
Dał znak głową abyśmy wyszli, tak też zrobiliśmy. Ruszyliśmy pod górkę na której znajdował się klasztor.
The monastery by Iuliaq
Drzwi były zamknięte więc byliśmy zmuszeni je wyważyć prostym kopnięciem. Szliśmy blisko siebie wzdłuż ciemnego korytarzu rozglądając się dookoła, każdy z nas przygotowany był do strzału.
monastery by bagnino
Nagle usłyszeliśmy czyjeś kroki, spojrzałem w górę po czym dałem innym znak dłonią abyśmy szli do góry. [...] Rozglądnąłem się po pomieszczeniu gdzie były materace, poduszki, kołdry, jakieś zabawki. Usłyszałem wyraźne "Ciiii" ktoś kogoś uciszał. Podszedłem do szafy, tam ktoś był. Dałem znak głową, aby podeszli do mnie. Złapałem za klamkę i jednym ruchem, z rozmachem otworzyłem drzwiczki. Ku mojemu zdziwieniu, była tam jedynie zakonnica wraz dziećmi w różnym wieku, siedzieli skuleni, przytuleni do siebie, wyglądali na przestraszonych, chyba nie często mają gości. Widząc że chłopacy zaczynają przygotowywać się do rozstrzału, musiałem ich zatrzymać.
- Nein! Sie können nicht alles mit ihnen machen! Nie! Nie możecie nic im zrobić! - powiedziałem kierując kolejno wszystkie lufy w dół.
- Aber Axel! Der Hauptmann klar gesagt... Ale Axel! Kapitan wyraźnie mówił... - Zaczął jeden.
- Es ist mir egal. Mam to gdzieś. - Trochę mu przerwałem.
Kucnąłem przed grupką dzieci i zakonnicą, która musiała się nimi opiekować. Nie byłem pewien w jakim języku mówią i kim są, więc nie wiedziałem jak się tego dowiedzieć.
- You english? Ty Anglik? - spytałem, pokiwała przecząco głową, więc zrozumiała.
- Polak. - powiedziała jedynie, przyciągając jeszcze bliżej do siebie dzieci.
- Ja Niemiec, Axel. - zacząłem.
- Umiesz mówić po Polsku? - zdziwiła się.
- Umiem. - uniosłem lewy kącik ust.- Nic wam nie zrobimy, spokojnie. - powiedziałem pokazując barwy naszej flagi na mundurze.

Elizabeth?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz